top of page

Jak nie dać się porwać... czyli autostop w Turcji

  • Wiktoria Kozłowska
  • 18 lis 2017
  • 3 minut(y) czytania

6 godzinny lot ze słonecznej Gran Canarii natchnął mnie, żeby napisać cokolwiek twórczego.Zebranie myśli z pijanym panem siedzącym po mojej lewej i tabunem krzyczących dzieci wkoło niestety nie należało do najłatwiejszych, tak więc mam do zaoferowania jedynie tekst - jak nie dać się porwać. Podróżowanie po obcym kraju nigdy nie wydawało mi się straszną katorgą czy problemem,

jednak wyjeżdżając w tripa po Turcji miałam pewne obawy. Przede wszystkim była to renoma kraju i negatywne słowa o męskiej części tego kraju, a podróżowałyśmy we dwie- dwie Polki w wielkiej Turcji. Nigdy jakoś specjalnie nie zastanawiałam się nad sytuacją bezpieczeństwa w Turcji. Z głupoty zerknęłam na komunikaty na stronie internetowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych, gdzie jest napisane jasno – wysokie zagrożenie atakami terrorystycznymi, zachowaj szczególną ostrożność podróżując po tym kraju. No świetnie. Dzień przed wyjazdem usiadłam na łóżku i wbiłam sobie do głowy, że oczywiście, warto być

ostrożnym, zorganizowanym i czujnym, ale warto też jechać, zobaczyć, spróbować. Często powtarzam sobie, że najważniejsze to mieć otwarty umysł i zauważać wszystko co istotne. A istotne dla mnie było nasze bezpieczeństwo i to ,żeby jak najwięcej wynieść z tej wycieczki. Swojego pierwszego autostopa złapałyśmy na granicy gruzińsko- tureckiej w drodze na lotnisko w Trabzonie. Północno-wschodnia część kraju nie jest w żadnym stopniu turystyczna a odniosłam wrażenie, że większość ludzi, którzy tam przebywają przyjechali tylko po fajki, bo w Gruzji są tańsze. Tak więc, po przejściu kilometrowych korytarzy na granicy, uznałyśmy, że wypadałoby na tym pustkowiu napisać kartkę o treści- Trabzon. Jak to w Turcji bywa, a teraz to już wiem, tam rzeczy dzieją się szybciej niż mogłyśmy sobie pomyśleć i 10 metrów dalej zaczepił nas śmieszny Turek, oferujący podwózkę praktycznie pod samo lotnisko w Trabzonie. Czy mogłyśmy trafić lepiej ? Godzinę później oprócz przepełnionego po brzegi autokaru, miejsc na ziemi na samym przodzie pojazdu ( co akurat było śmieszne), wiedziałyśmy też, że zmarnujemy mnóstwo czasu. Czas inaczej płynie w Turcji także okazało się, że prostą drogą 200 kilometrów można jechać 5 godzin. Z postojami na kontrolę policji, wyskoczeniem na szybką fajke czy przywitaniem kolegi na środku drogi szybkiego ruchu. Można ? Można. Nawiasem mówiąc, nigdy na stopa nie wzięła nas żadna kobieta (!)- co mnie osobiście szokuje, ale do tej pory nie zrozumiałam dlaczego. Może ktoś ma jakieś logiczne wytłumaczenie? Po nocy spędzonej w Ankarze, ruszyłyśmy w kierunku Aksaray by wieczorem dotrzeć do Kapadocji. I wtedy dopiero dopadło nas, jak naprawdę wygląda autostop w Turcji. I było to niesamowite uczucie. Podczas tej drogi auta zmieniałyśmy wielokrotnie, a na swojej drodze spotykałyśmy niesamowitych ludzi., którzy oferowali nam więcej niż mogłyśmy oczekiwać. I nie, nie było żadnego haczyka w postaci domagania się pieniędzy czy czegokolwiek innego.

Największym zdziwieniem dla mnie było to, że niejednokrotnie kupowano nam jedzenie (do tej pory się zastanawiam, czy ja jakaś wychudzona jestem?), zapraszano na kawę czy herbatę. Odmowa oczywiście nie wchodziła w grę. Uprzejmość i gościnność okazała się ich największą zaletą. I zadajcie sobie teraz pytanie- czy z naszą mentalnością wiecznie zrzędzących o coś Polaków, bylibyśmy w stanie komukolwiek tak bezinteresownie pomóc ?

Szczególnie dobrze pamiętam autostop do Antalyi, gdzie przejechałyśmy z jednym kierowcą setki kilometrów. Podczas kolacji, na którą zatrzymaliśmy się po drodze, pan wyznał nam, że jest już tak zmęczony, że nie da rady jechać dalej. Jego poczucie winy (irracjonalne!) było ogromne, a on sam zaproponował nam mnóstwo rozwiązań (od hotelu, przez kupno biletów autobusowych do Antalyi). Opóźnienie w tym momencie nie miało żadnego znaczenia i kiedy po dwóch miesiącach wspominam wycieczkę, często zatrzymuje się na tym momencie, który w jakimś stopniu udowodnił mi, że bezinteresowna pomoc dalej istnieje. Ludzie wobec obcych potrafią mieć niesamowicie wielkie serce. Podróżując po Turcji przejechałyśmy ponad 1300 kilometrów autostopem.... i nie dałyśmy się porwać. Po kilkunastu dniach podróży doszłyśmy do wniosku, że kierowcy zabierają nas tylko dlatego, żeby nie zatrzymał się nikt kto mógłby wyrządzić nam krzywdę. Było to dość ciekawe zjawisko, ale przez ich troskę kolejny raz zostałam uświadomiona, że ludzie mają...wielkie serca. Naładowana toną pozytywnej energii na nowo odkryłam pozytywne oblicze zwykłego człowieka.

Na swojej drodze dziennie mijasz setki ludzi- do ilu z nich się uśmiechasz?

I spokojnie, nikt Cię nie porwie.

Commentaires


SPOŁECZNOŚĆ

  • Facebook Social Icon
  • Twitter Social Icon
  • Instagram Social Icon

Podoba ci się nasz portal? Pomóż nam go rozwijać. Wesprzyj naszą działalność!

Wpłać darowiznę przez PayPal

SOSNOWIEC, ŚLĄSKIE    slowo.wps@gmail.com

bottom of page