Kaszmirowa rewolucja.
- Wojciech Kaczmarczyk
- 13 gru 2017
- 2 minut(y) czytania

Zacznijmy od pytania – po co nam zmiana premiera? Przecież przez dwa ostatnie lata Polki i Polacy dostają od PiS-owskiej propagandy informację, że rząd Beaty Szydło to zbawienie dla naszego kraju. Do tego dochodzą wyniki sondażowe, w których jasno widać, że wielka część obywateli rzeczywiście docenia gabinet kobiety z broszką. Jednak Kaczyński nigdy nie prowadził swoich działań kierując się głosem ludu. Jego (niewątpliwie jego) decyzja o zmianie premiera i być może rządu, to wynik dokładnej oceny sytuacji w obozie władzy, a tą Kaczyński zna bardzo dobrze.
Naczelnik uznał, że gabinet na czele którego stała Beata Szydło przestał wypełniać swoje zadania. Była premier od początku nie była w pełni samodzielna. Nie mogła sama podjąć każdej decyzji i nie u wszystkich ministrów miała dostateczny posłuch. Bardzo często musiała zasięgać opinii u prezesa Kaczyńskiego.
Gdyby po usunięciu Szydło , Kaczyński sam zostałby premierem – nikt nie byłby zaskoczony. W PiS-ie wielu nawet by się ucieszyło z tego powodu, bo teraz są raczej zdziwieni i przestraszeni. Wielu ekspertów spodziewało się takiej decyzji i to na długo przed ogłoszeniem informacji o rekonstrukcji rządu. Jednak plany zmieniły się w ostatniej chwili. Prezes wymusił na swojej partii zgodę dla Mateusza Morawieckiego. Dzięki temu partia, która mówi, że jest głosem zwyczajnych Polaków, zyskała nową twarz – twarz bankiera o wielomilionowym majątku, byłego doradcę Donalda Tuska, twarz, której głos słychać na nagraniach ze słynnej afery taśmowej. To wielka zmiana, jeśli porównamy sylwetkę Morawieckiego z sylwetką Szydło.
Więc dlaczego właśnie On? Bez wątpienia Kaczyński ma w tym swój cel. Lider PiS uważa Morawieckiego za geniusza gospodarczego. Być może jak napisał Kamil Durczok, nowy premier jest jedyną osobą, której prezes chce słuchać, bo ma świadomość, że Morawiecki wie więcej od niego. Przynajmniej w temacie gospodarki. Szydło na pewno nie miała takiej pozycji.
Mateusz Morawiecki na pewno poprawi postrzeganie rządu za granicą. Dzięki niemu zapewne wielu biznesmenów zaufa partii rządzącej. Jeśli jego celem jest zwycięstwo PiS w wyborach w 2019 roku, to kluczem do tego są właśnie relacje z Kaczyńskim. Jeśli rzeczywiście ma na prezesa wpływ, to przy jego politycznych możliwościach i umiejętnościach może stać się kimś więcej niż tylko lepszą wersją Beaty Szydło – będzie mógł wypracować sobie pozycję o jakiej nikt w PiS-ie nie może nawet marzyć. Narzędziem do tego będzie zapewne pozyskanie dla partii głosów części wielkiego biznesu, który jest zawiedziony opozycją. Może również zyskać więcej głosów w elektoracie centrum, poprzez złagodzenie kursu politycznego – do tego właśnie potrzebna jest mu przychylność Kaczyńskiego.
Wiele wskazuje na to, że ustawy o sądownictwie to ostatnie tak kontrowersyjne działania rządu. Teraz zaczęła się walka o wybory 2019. Zmiana premiera jest pierwszym krokiem w tej bitwie. Sam Kaczyński premierem zostać nie mógł, bo musiałby przyjąć łagodną postawę poczciwego wujka i odejść od retoryki smoleńskiej, która stała się jego prywatnym konikiem.
Jednak niech przeciwnicy rządu nie tracą nadziei! Mateusz Morawiecki ma wielu nieprzyjaciół. Głównie wśród innych (nad)ambitnych członków rządu. Taką osobą jest choćby Zbigniew Ziobro, który już nie raz polemizował z Morawieckim. Także i Beata Szydło, która w nowym rządzie dostała tekę minister, nie będzie wiernie służyć nowemu premierowi. Przecież w trakcie jej kadencji nierzadko popadała z nim w konflikty, co skutkowało paraliżem wielu decyzji. Jest szansa, że w ta zmiana wcale dla PiS-u dobra nie będzie.
コメント