top of page

Tatuaż albo kariera?

  • Karolina Piątek
  • 8 lut 2018
  • 4 minut(y) czytania


Poszukiwania pracy zazwyczaj idą w parze z dobrym CV ,schludnym wyglądem i pokazaniu się z jak najlepszej strony podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Staramy wyróżnić się spośród tłumu konkurentów. Jesteśmy przekonani, że pierwsze skrzypce grają nasze umiejętności, doświadczenie. Czy rzeczywiście tak jest? Jak bardzo nasz ekstrawagancki wygląd jest istotniejszy niż kwalifikacje? Czy tatuaże w widocznych miejscach są w stanie przeszkodzić nam w zdobyciu wymarzonej pracy?


Krąży wiele stereotypów na temat tatuaży, niekoniecznie tych dobrych. Właściwie dobrych nie ma. Kojarzone są wyłącznie z kulturą więzienną i kryminalną przeszłością. A gdyby spojrzeć na nie pod zupełnie innym kątem? To swego rodzaju wyrażanie siebie. I nie mówię tu o chwilowej modzie, gdzie większość tatuuje się bo to MODNE i FAJNE. Tatuaż to ważna część osobowości, nierzadko niesie ze sobą jakąś historię, coś dla nas ważnego. Nadal jednak przez wielu postrzegane są jako dewiacja, coś, co odbiega od normy. I słusznie. Jednak odbieganie od normy nie zawsze musi być złe. Może zanim zaczniemy oceniać przysłowiową 'książkę po okładce' zdecydujemy się poznać jej wnętrze? Ocenianie po pozorach jest proste, cholernie proste. Właściwie nie wymaga żadnego wysiłku z naszej strony. Szybko szufladkujemy ludzi według znanych powszechnie stereotypów. Weźmy przykład pewnej brytyjki, która postanowiła oznajmić całemu światu jak ważna jest dla niej dieta wegańska. Od dłuższego czasu rezygnowała z produktów pochodzenia zwierzęcego i najwyraźniej jest z tego dumna. Nie byłoby w tym nic niepokojącego, gdyby nie to, że dowodem na to jest tatuaż na twarzy. Młoda kobieta wytatuowała sobie napis „vegan” nad prawym okiem. Przyznam, dość szokujące. Jej zachowanie spotkało się z ogromną falą krytyki, ale też z podziwem i niedowierzaniem. Szczyt głupoty czy odwagi? Co w tym przypadku? Nikt jej nie zatrudni? „Przecież napis można zakryć makijażem”- jak sama tłumaczy.


Nie sądzę, by lekarz z wytatuowaną twarzą był gorszy, miał mniejsze kompetencje. To jednak burzy pewne utarte wyobrażenie na temat zawodów ,gdzie praca z człowiekiem jest priorytetem. Co o tym myśleć? Że należy rezygnować z wyrażania siebie kosztem marzeń zawodowych? Otóż sądze, że wszystko zależy od branży ,w jakiej poszukujemy pracy. W środowisku muzycznym czy show biznesie rysunki na ciele nie budzą kontrowersji, są wręcz pożądane. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w przypadku biznesmenów, lekarzy czy sędziów. To środowiska dość konserwatywne, nierzadko budzące zaufanie. Mimo wszystko myślę ,że należy przede wszystkim kierować się umiejętnościami potencjalnego przyszłego pracownika, dopiero potem niecodzienną prezencją. Przecież najważniejsze jest to, czy dobrze wykonuje swoje obowiązki zawodowe, reszta powinna zejść na drugi plan. Jeszcze do niedawna panowało przekonanie, że tatuaże dyskwalifikują przyszłego policjanta. Wcale nie. Okazuje się, że zasady rekrutacji zostały zmodyfikowane. „Czasy się zmieniają, nasza formacja także. Tatuaż w niewidocznym miejscu, rzecz jasna nie na twarzy ,czy dłoni jest do przyjęcia” – mówi jeden z komisariatów komendy w Płocku. Przepisy nakazują jednak zakrywanie widocznych tatuaży podczas służby. Amerykanie jednak nie mają z tym problemu. Boeing Co. twierdzi, że „nieobraźliwe tatuaże są dozwolone”. Tego samego zdania jest również rzecznik Wal-Mart Stores, który tłumaczy: „ jeśli tatuaże nie są ordynarne, to nie widzę problemu”.


Podsumowując, nie ma nic złego w wyróżnianiu się z tłumu, jednak musimy być świadomi, że możemy spotkać się z niechęcią czy nietolerancją w miejscu pracy. Póki co myślę, że lepiej najpierw popisać się umiejętnościami, a dopiero potem manifestować swoją oryginalną osobowość. Powinniśmy dać poznać się od strony zawodowej, zanim ujawnimy swoją ekstrawagancję. Zauważam jednak, że mentalność społeczeństwa pod tym względem się zmienia. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że za parę lat tatuaże będą w pełni akceptowane, a ich posiadacze nie będą dyskryminowani na żadnej płaszczyźnie życia społecznego. Jak już wspomniałam- nie ma nic złego w ekstrawagancji. Cóż… nie do końca. Dopóki to dotyczy nas samych i samodzielnie o tym decydujemy, można uznać to nawet za zaletę. Do czego zmierzam. Słyszałam o przypadku, gdzie rosyjski tatuator postanowił ozdobić tuszem swojego kota rasy sfinks. Charakteryzują się one tym, że nie mają sierści. Facet chyba najzwyczajniej w świecie był znudzony, bo nie znajduję na to innych słów usprawiedliwienia. Powiedzmy wprost- to nienaturalne, chore i niehumanitarne. Kot, co prawda był pod narkozą, więc podczas zabiegu nie odczuwał bólu. Jednak z pewnością nie wyszedł z tego bez szwanku, narkoza w wielu przypadkach kończy się śmiercią zwierzęcia. Mało tego, na pewno odczuwało ono dyskomfort po wybudzeniu i w czasie gojenia tatuażu. Co gorsze, właściciel kota wcale nie zamierza zaprzestać tego typu praktykom. To jeszcze przejaw oryginalności czy już znęcanie się nad niewinnym zwierzęciem?


Na koniec coś z serii ‘czego to ludzie nie wymyślą’. Otóż naukowcy z Harvardu stworzyli tatuaż, który zmienia kolor, gdy poziom cukru we krwi ulega zmianie. To spore ułatwienie dla diabetyków, którzy mogliby zrezygnować z inwazyjnych pomiarów cukru we krwi. Wystarczy ,że spojrzą na tatuaż i będą wiedzieli ,czy powinni podać sobie insulinę. Czujniki zawarte w tatuażu zmieniają kolor od niebieskiego do brązowego- w zależności od poziomu cukru we krwi. Posiada on też czujniki kwasowości, informując o zakwaszeniu płynów ustrojowych. Atrament o nazwie DermalAbyss póki co jest w fazie testów. Jednak doszły mnie słuchy, że naukowcy nie planują rozwijać pomysłu. Mam tylko nadzieję, że znajdzie się ktoś skłonny do kontynuowania i komercjalizowania tego projektu. Może on ułatwić życie wielu chorym na cukrzycę.


Comments


SPOŁECZNOŚĆ

  • Facebook Social Icon
  • Twitter Social Icon
  • Instagram Social Icon

Podoba ci się nasz portal? Pomóż nam go rozwijać. Wesprzyj naszą działalność!

Wpłać darowiznę przez PayPal

SOSNOWIEC, ŚLĄSKIE    slowo.wps@gmail.com

bottom of page